W bielutkiej pościeli
jak skrzydła cheruba
leżała kobieta
niczym ścięta róża.
Długie, smukłe nogi
były istnym skarbem
zapewne jak reszta
skryta poza kadrem.
Jedna - ramię łuku
druga jak cięciwa
wyżej pożądania
wulkan atlantyda.
Zapragnąłem nagle
stać się ludożercą
białe zdrowe zęby
wbić jak w gicz cielęcą.
Z pocałunków szlaczek
utworzyć misterny
aż do nóg zwieńczenia
cudnej sempiterny.
Gdy już umysł rodził
nową myśl ochotną
w oko wpadło wtedy
te przeklęte motto.
Zwątpienia ziarenko
już się korzeniło
widziałem kobietę,
czy też mi się śniło.
Idol